co za ironie,kiedyś nie sądziłam,że można czuć się tak wyładowanym,póki sama tego nie doświadczyłam. nie jestem pewna co jest tego głównym czynnikiem. prawdopodobnie ten brak czułości,męskiego ramienia,delikatnego pocałunku,a w bardziej intymnych sytuacjach tej brutalnej namiętności. to co dodawało mi energii na lepszy początek dnia opuściło mnie. nie długo się tym nawet nacieszyłam. najgorsze jest chyba to,że winy szukam i tak w sobie. bo może byłam za bardzo kumpelą,bo może nie byłam wystarczająco kobieca i nie zawstydzałam się splotem naszych dłoni. nie oblewałam się rumieńcem kiedy przyłapywałam nasze spojrzenia. jestem wariatką,a wariatek się nie kocha,o wariatki nie trzeba się troszczyć. z wariatką można się pośmiać. może nie wystarczająco dawałam do zrozumienia,że potrzebuję mężczyzny do opieki nad moim słabym duchem. błędem może nawet być fakt,że kiedy milczałeś,ja nie próbowałam się dobić do twojego umysłu. i trochę przykro,ale witaj kolejny marny dniu. /penitence
|