Patrzę na końcówkę papierosa, jak na żarze zbiera się coraz więcej popiołu. Strzepuję go na ziemię, i przyglądam się, jak leci w dół, w myślach widząc na jego miejscu siebie, szybującą w dół niczym ptak, któremu oberwano skrzydła. Jestem wolna, czysta, obojętna, szczęśliwa. Dopóki moje bezwładne ciało nie wyląduje na twardej ziemi, dopóki moj wnętrzności nie wypłyną, wypchnięte przez siłę uderzenia.
|