- BIEGNIJ! - Szepnął rozsądek. - SZYBCIEJ! NO JUŻ ! - Popędza mnie. - JESZCZE SZYBCIEJ! BIEGNIJ, SZYBCIEJ, PRZED SIEBIE! - dyktuje mi rozsądek. Więc biegnę, coraz szybciej i szybciej. Biegnę przed siebie. Czuję ból w nogach, tracę oddech, ból rozsadza mi klatkę piersiową, czuję zmęczenie, ale biegnę i biegnę. Nie zatrzymuje się. Biegnę. Pustka w głowie, jedynie myśl jedna o biegu... Biegnę i biegnę, aż w końcu nie czuje bólu, zmęczenia. Tylko rozpiera mnie wolność i radość. - DOBRZE, BARDZO DOBRZE! - szepnął rozsądek, zanim upadłam na piasek.
|