Zupełnie, jakbym była całym szpitalem pełnym kaszlących staruszków. Umieralnią, bo inne słowo zupełnie nie pasuje, by opisać to miejsce. Czuję te szurające kapciami ścianach żył kroki ludzi uwieszonych na kroplówkach. Sterylne i surowe szpitalne pomieszczenia, codziennie przewijające się przez nie tłumy zawsze odchodzące, gdy tylko zrobią to, co muszą. Sól fizjologiczna płynąca powoli w gardle, głowa pełna pigułek. Chora lecznica bez personelu, cmentarz nadziei ze szczurami w piwnicy.
|