Mam wrażenie, że dla szarego motłochu życie ludzkie jest karą. Wielki, gruby Budda, mógł uczynić ich kamieniem, by mogli spokojnie wegetować, wygrzewając się w blasku słońca. Jak pieprzony, majestatyczny klif nad brzegiem oceanu. Może kilka osób zrobi sobie zdjęcie na jego tle, kilku przejdzie po nim, może wyrośnie na jego powierzchni maleńka roślinka. Bez znaczenia. Czas odmierzany uderzeniami fal będzie zmywał molocha, aż umrze zjedzony przez wodę i nie ostanie się nic poza pyłem.
Kilka wieków w roli takiego kamulca dałoby trochę spokoju.
//Paulo Coelho & I.
|