Podkurczam nogi pod samą szyję, opatulając się kołdrą. Kubek herbaty w dłoniach, parzy je, co wywołuje uśmiech bo choć przez chwilę jest mi niedobrze w drugą stronę, nie za zimno. Kiedy ustają dreszcze, spowodowane ówczesnym zmarznięciem, wyciągam dłoń po książkę, kartkuję strony, czytam je, czasem fragmenty, raz początek, raz koniec, analizując w jednej chwili, w drugiej nie odbierając słów, którymi zadrukowane są strony. Mam koło siebie drugą poduszkę i patrzę na nią jak na uosobienie pustki, która mnie okala. Z lekkim przerażeniem, uświadamiam sobie, że chciałbym nawet, by marudził o włączonym świetle, wkurzał się, że zamiast spać czytam - cokolwiek. Zaciskałby dłoń na moją udzie z wymownym spojrzeniem. Ustąpiłabym mu. Tak, miałabym komu ustąpić.
|