Spadło to na mnie tak znikąd, gdzieś między spożywczym a sklepem z butami do którego szłam po moje czerwone szpilki. Dotarło do mnie że to nie ma sensu. Że on ma mnie tylko za dziwkę, za formę rozrywki do której wraca gdy się nudzi. Druga doba, zero wiadomości, żadnego słowa. I tak z każdym krokiem odechciewało mi się tych szpilek, i tych kolczyków, i delikatnego makijażu. Czułam jak wraca do mnie chęć ubrania skórzanej kurtki, kasku, odpalenie silnika i chęć poczucia tego pędu. Miałam już dość damowania... bo przecież dziwką można być też w skórze jak i w butach za 500zł...
|