A ja będę wyć do pustego nieba. Choć dobrze wiem, że i tak to niczego nie da. Będę czekać, aż powrócą tu zmęczone echa mego głosu. Wierząc, że usłyszę twój wśród nich. I będę żyć na krawędzi cienia. Na ostrzu prawdy nie szukając usprawiedliwienia. Dla tego losu wszystkich ludzi bez imienia, bo ludzie to przyczyny, a zdarzenia to skutki.
|