Odjechał śladem jednej drogi. Pożegnał się. Znikł mi z pola widzenia. Wróciłam do tego pustego domu, który z momentem Jego wyjazdu stracił wartość, usiadłam i zaczęłam płakać...bezsilne łzy szybko napełniłyby kilka szklanek. A kiedy mój płacz sięgał totalnej rozpaczy dna stanął na schodach prowadzących do mojego pokoju z różą ogromną jak Nasza Miłość i po prostu mnie przytulił. To nie komedia romantyczna tylko chora rzeczywistość, która jest narkotykiem, który musimy oboje ćpać.
|