[2]. W końcu ten dzień, tak długo wyczekiwany. 6.06, 18:00. Jest, widzę Ją. Chyba jeszcze w to nie wierze, jakby moja wyobraźnia wykreowała Jej postać tutaj, w tym miejscu, właśnie na tym dworcu. Czuję się jakbym nie mogła zrobić kroku, jakby coś mnie trzymało. Nadmiar emocji blokuje każdy mój ruch. Pozytywnych emocji. Szczęście, radość, euforia – to wszystko przeplata się ze sobą. Nareszcie jest w moich ramionach. Cała roztrzęsiona wtapia się we mnie i stoi tak ze mną chwilę, a może to trwało dłużej, tylko przez to wszystko straciłyśmy poczucie czasu ? Widzę Jej oczy, te zielone śliczne źrenice, które należą tylko do mnie. Kilka godzin później. Siedzę na Jej kolanach, nasze usta spotykają się po raz pierwszy. Tego nie da opisać się słowami, więc nawet nie będę próbować. Wiem, że nie potrafiłabym wyrazić tego, co czułam kiedy zbliżyła się do mnie i pocałowała. Wspólnie spędzone dnie, wszystkie Jej gesty, słowa, każdy pocałunek pamiętam dokładnie, szczegółowo.
|