Jest coś około 3 nad ranem, może trochę wcześniej. Widzę jak ciemność zatapia się w Jej zielonych źrenicach,które tak cholernie uwielbiam. Leżymy bez słowa, chyba sen nas powoli pochłania. Nie musimy rozmawiać, wiem, że myśli o mnie, tak samo jak ja o Niej. Czuje jak bije Jej serce - uderza nierównomiernie, często przyśpieszając. Oddycha jednak spokojnie, jakby czuła się przy mnie bezpiecznie. Co kilka sekund czuje jak po mojej szyi przepływa Jej ciepły, stabilny oddech, wywołujący dreszcze na ciele. W końcu jest tak blisko mnie. Gdyby tylko dało się jakoś zatrzymać tą chwilę - zrobiłabym to. Bo gdy jest obok nie potrzebuje niczego więcej. Jej obecność zdecydowanie wystarcza.
|