{opowiadanie IV cz IV ]Pierwsze spotkanie? niedługo po tym… Tego samego dnia namiętnie oddałam się w jego ramiona, ten dotyk przyprawiał mnie o dreszcze.
Starał się, był zabawny z nutą zagadki jaką chciałam odszyfrować.
Delikatnie i z niebywałą obawą szeptał każde słowo. Było pewne, iż on do mnie czuje coś więcej.
Romantyczne spacery. Która tego nie chce?
Potem słowa tak cenne, które utkwiły mi w pamięci. „Może spróbujemy?”
To było pewne, że się zgodzę.
Wspólny miesiąc był wspaniały. Widzieliśmy się prawie codziennie. Wiedziałam o nim coraz więcej. Znikła cała niepewność, żadne z nas już się nie krępowało. Dzieliliśmy się zaufaniem. Aż…
W końcu cała fascynacja znikła.
Przestał się starać. Przyjaciele coraz częściej zajmowali moje miejsce.
Mówił „kocham”, mówił słowa zostawiając je same sobie bezwładnie rzucając w przestrzeń.
A przecież nic się nie zmieniło. Nadal czułam przy nim, że jestem w stanie zrobić wszystko.
Pomyślałam, „może zachęcę go zazdrością?”
|