[opowiadanie IV cz. II ] „Ale kochanie” tak zaczyna swoje tłumaczenia. Wplata różnorakie synonimy by wzbudzić u mnie nieco uczuć jakimi go darzę. Wykorzystuje moją słabość… Opanował to do perfekcji. Ja mimo otwartych oczu, nie jestem w stanie przestać się nad nim litować. Przecież go kocham, co nie?
Miłość wymaga przebaczenia.
Przebaczyłam mu już prawie wszystko.
Nic nie znaczącą rozmowę z byłą na gg.
To, że w towarzystwie kolegów zaczął mnie obrażać, tym samym jawnie ukazując swoją wysoką pozycję
Każde spóźnienie. Przecież musiał spotkać się z przyjaciółmi. Zapomniał, komu to się nie zdarza?
Bez zastanowienia przebaczyłam mu jego krótką pamięć. Nie pamięta wszystkiego co było z nami związane. Często zapomina o „naszym dniu” kiedy to po raz pierwszy mogliśmy swobodnie nazwać się parą.
No i w końcu… przebaczyłam mu nawet zdradę. Przecież to ona go uwiodła. Było pewne, że on nigdy tego by nie zrobił gdyby nie jej zagrywki.
|