cz. 4 - Jeden z lepszych dowcipów opowiadanych przez znajomych stał się tak poważnie prawdziwy, aż trudno w to uwierzyć. Było późno. Pamiętam wszystko, jak z fotografi. W tle pełno drzew, a my na osobnej polanie za parkiem. Krzaki zasłaniały widoczność. Pilnowały naszej intymności. Moja głowa na Twojej klatce piersiowej. Obiecałeś, że tak będzie już na zawsze. Rozpłakałam się, bo wiedziałam, że kłamiesz. Wiedziałam, że to się nie uda. Niedługo będziemy musieli wracać do domów, oddalonych od siebie. Spotkanie raz na rok? To nie miało sensu. Kazałeś mi obiecać, że nie będę już płakać. Przyrzekłam, byś się nie smucił. Oboje okłamywaliśmy siebie nawzajem.
"Która godzina?" - zapytałeś.
-02:02
"To znaczy, że ktoś Cię kocha."
Zatamowałam łzy. Miałam nie płakać, nie przy Tobie. Delikatnie musnęłam Twoją dłoń. Spojrzałeś mi w oczy. Nie wiedziałeś co się dzieje. Powtórzyłeś mój ruch. Nie wiem po co. Może chciałeś bym poczuła się lepiej. Staliśmy naprzeciwko siebie, tak blisko a tak daleko.
|