Codziennie to samo. Wmawiam sobie, że On mnie niby nie interesuje, że niby niepotrzebnie przez Niego psuje sobie tylko nastrój, że niby niepotrzebnie wyniszczam się od środka tymi tęsknotami, płaczem i powracaniem do przeszłości, że niby niepotrzebnie marnuje swój cenny czas, że niby pora się już wreszcie wziąć w garść, że niby się zmieniam, że niby jest dobrze, że niby nowym powietrzem i podejściem do życia oddycham, że niby w to sama już zaczynam naprawdę wierzyć, że niby jestem obojętna, że niby nie o Nim nie pamiętam, że niby nie czuje, że niby nie wymiękam. Te całe niby trwa zazwyczaj jeden dzień, potem znów nie ogarniam, znów wracam do stałej rutyny, znów od nowa użalam się nad sobą, znów jest tak jak było i nic się nie zmieniło. Chuj, nie parodia. [chocolatenuaar]
|