boli mnie, cholernie boli. życie, mój świat, istnienie. budzę się i zasypiam. naprawdę nikt nie wie co czuję. coś mnie rujnuje, nie umiem już się śmiać, ciągle płaczę i wykonuję dziwne ruchy, podobno kogoś potrzebuję, najbardziej brakuje mi tych nocy, gwiazd i dotyku. znów zaryzykuję, chcę czasu zmartwień, rozsypanego nijakiego proszku po jego stronie łóżka, milionów wylanych łez, paczki fajek wrzuconej do mojej torebki, zastanawiania się dlaczego jeszcze nie wraca, wybijającej się tęsknoty, nawyków które tak bardzo mnie denerwują, przede wszystkim szczerego szczęścia na dobre i złe. z nim wszystko się da, możliwości jest wiele, tylko ułożyć się nie potrafi, nigdy na dłużej.
|