Wstydzimy się miękkich gestów, czułych spojrzeń, ciepłych uśmiechów. Kiedy cierpimy, wykrzywiamy lekceważąco wargi. Kiedy przychodzi miłość, wzruszamy obojętnie ramionami. Silni, cyniczni, z ironicznie przymrużonymi oczami. Dopiero późną nocą, przy szczelnie zasłoniętych oknach, zamkniętych drzwiach, gryziemy z bólu ręce, umierając z samotności.
|