Zamykam się na wszystko, na każdą nową krzywdę, każdy raniący gest, odrzucam ból, staram się. Podciągam nogi do klatki piersiowej i kryję twarz w dłoniach, ukrywając znak niemocy. Daj mi wiarę, abym mogła to wszystko przetrwać, mimo, że tak często chcę się poddać. W tych szarych ścianach ledwo słyszalne są słowa piosenki, która od dłuższego czasu stała się tą ulubioną. Bardziej słyszalny jest dźwięk spadającej na podłogę łzy i przyspieszonego bicia serca. Chłód, ogarniający ciało, nie ustępuje. Jestem tutaj sama, z tym wszystkim, z tą cholerną tęsknotą, bezradnością i nadzieją, że Twoje słowa zatrzymają kolejną łzę, która mnie osłabia. Oddycham, dusząc się, biorąc głęboki wdech z wiarą o sens cierpienia. Przestałam wierzyć w siebie, kompletnie. Mimo, że chcę krzyczeć, nie potrafię wydobyć z siebie głosu, czując ścisk w gardle. Nie wiem, co tutaj robię. Nie wiem, czy istnieje jeszcze sens, aby każdego ranka spoglądając w lustro, spoglądać w swoje oczy, przepełnione bólem.
|