Idealnie wychodzi mi oszukiwanie samej siebie. Wmawiam sobie coś co nie będzie miało nigdy końca. Oszukuję swoją duszę twierdząc, że Ty nie istniejesz. Próbuję sobie uświadomić, iż Twoje odejście nie było moją winą, lecz Twoją ucieczką od wspólnego życia. W końcu taka jest prawda.. Odszedłeś, nie pozostawiając nic po sobie prócz kilku marnych wspomnień i litry wylanych łez spływających przez wiele tygodni po moich policzkach. Zniszczyłeś uczucie, które tworzyliśmy przez ten czas. Wolałeś wybrać inną, aniżeli postawić się problemom. Przyzwyczaiłam się do tego. Od zawsze byłeś tak słaby, a jedynym sposobem na brak Twojego udziału w akcjach kończyło się ucieczkami. Tym razem uciekłeś na zawsze, a ja przestałam się użalać nad tym wszystkich i ruszyłam do przodu. Zapominając o nas, zaczęłam żyć na nowo.
|