Powoli tracę wszystko na czym mi zależało, przyjaciół, uśmiech na twarzy, swój ponoć mocny charakter. Ciebie straciłam już dawno. To uczucie nie jest racjonalne, nie da się go w żaden sposób wytłumaczyć i boję się, naprawdę boję się że nigdy nie minie. W mojej głowie cały czas toczy się walka skrajnych emocji: smutku, żalu, miłości, nienawiści, trochę nadziei, a potem znowu zostaje tylko ta pierdolona bezsilność. Wstaję rano i myślę że dam radę, po drodze słyszę Twoje imię i już oczy pokrywają się szklaną otoczką. Ogarniam się z całych sił, myśląc że nic na to nie poradzę, muszę się z tym pogodzić i z pełnym nastawieniem idę na spotkanie, widzę Cię i wszystko idzie w zapomnienie. To stało się moją obsesją, czuję że stoję gdzieś na samej granicy, nad przepaścią, że tylko krok a już się nie pozbieram.
|