szłam do niego. widziałam już jego blok, czułam jak mimowolnie się uśmiecham. bałam się tego jaki będzie dzisiaj. nie byłam pewna, czy dobrze robię idąc do niego. nawet nie zauważyłam kiedy stałam już w jego klatce. szłam na najwyższe piętro, delikatnie zagryzając wargi. nagle usłyszałam znajomy śmiech. podniosłam głowę a tam oparty o barierkę czekał na mnie on. - rudzielec. - powiedział i uśmiechał się tak, że nogi się pode mną ugięły. - cześć. - mruknęłam podając mu rękę. - witam maluchu. - szepnął i pociągnął mnie za rękę, zamykając mi usta namiętnym pocałunkiem.
|