18 października, tak to błoga data, wyryta w moim sercu, o której nigdy nie zapomne. Od tamtej chwili wszystko inne stało się kolorowe, wszystko mnie uszczęśliwiało... Wspomnienia zawsze zostaną ze mną, mimo wszystko nie da się zapomnieć jak było dobrze. Każdy pocałunek, każde przytulenie, każdy dotyk... Od tych wspomnień łzy do oczu mimowolnie podchodzą i spływają na policzek. Nie potrafię mieć wyjebane, na to wszystko, jestem zbyt wrażliwa... Każde nawet najmniejsze słowo może mnie tak bardzo zranić... Nawet doprowadzić do płaczu. Czy to moja wina, że nie potrafię ukrywać uczuć? że płacze nawet w nocy bez powodu? że jak wstaje rano całą poduszkę mam mokrą od płaczu? że te wszystkie uczucia i wspomnienia uderzają ze dwojoną siłą wieczorami, gdy wtedy dusze się płaczem? Wołam kurwa nocami Jego imie, szlocham do poduszki mówiąc po cichu, żeby wrócił, że bez Niego wszystko jest szare, nie do pomyślenia że nawet będzie dobrze...
|