Była czwarta rano,dzień mglisty,ciemno i zimno.Wstałam tylko zamknąć okno bo przypakiem się otworzyło.Zaczeło padać,wiatr wiał delikatnie.Unoszące się na wietrze liście wyglądały jakby tańczyły.Chciałam oderwać się od szarej rzeczywistości i zatańczyć razem z nimi. Stanęłam bosą stopą na parapecie,był śliski ,ponieważ padał deszcz. Zamknęłam oczy i wzieła głęboki wdech.Powietrze pachniało mokrą trawą.Było cudownie. Poślizgnęłam się.Przed oczami miałam kilka scen z mojego życia.Jedna to miłe chwile z mamą,druga przyjaciele.-tak cenni dla mnie jak nikt inny,ostatnie dwie były najgorsze.Pierwsze i ostatnie spotkanie z Tobą.Wtedy chciałam już tylko zakończyć to.Upadłam, poczułam,że ciepło przeszywa moje ciało.Wiatr się zerwał. Czułam tylko jak coś spadło mi na nogi.Ciemność. Obudziłam się kilka dni później w szpitalu.Nie tak to miało się skończyć.
|