ulewa. stoję na krawędzi wieżowca. patrzę w dół, a łzy lecą mi ciurkiem po polikach wraz z kroplami deszczu. przesuwam stopę kilka milimetrów do przodu. więcej nie jestem w stanie, bo paraliżuje mnie strach. drugi ruch. palce wystają już poza krawędź. jeden ruch i spadnę. myślę o nim. nie wiem czy poradziłby sobie po stracie. cofam się. nie potrafiłabym tak go skrzywdzić.
|