2.Miałam, co prawda znajomych, koleżanki, kolegów, a nawet paru kumpli. Ale to też nie było to. W sumie nie miałam z kim pogadać o moich problemach. Kiedyś się nie zwierzałam, bo przecież tak czy owak nie miałam komu. Do nie dawna też tak było. Ale wcześniej nie odczuwałam potrzeby rozmowy z kimś, sama sobie radziłam, jesli można to tak nazwać. Z czasem coś się zmieniło, coś we mnie pękło. Poczułam w swoim życiu brak czegoś ważnego. A raczej kogoś. PRZYJACIELA. Tak, przyjaciela. Wspierającego, pocieszającego, cieszącego i płaczącego razem ze mną. A nawet takiego milczącego.
|