Mógłbym przestać udawać, że jakoś sobie radzę bez niej i zacząć wierzyć w to, że będziemy razem w niebie, czuć się bezpieczny śniąc albo na przykład już nigdy więcej nie zasypiać. Mógłbym oszukać sam siebie i chociaż przez chwilę żyć jakbym miał wszystko o czym zawsze marzyłem, albo nagle poczuć ulgę, wychodząc poza bryłę i w końcu zburzyć tą świątynię. Mógłbym wyzbyć się skrupułów gardząc istnieniem i do końca życia walczyć ze swoim sumieniem, najpierw uwierzyć w znaki i zyskać nadzieję, a potem stracić wiarę w ich znaczenie. Mógłbym spróbować zakryć ból, wyjmując z kieszeni kilka uśmiechów, które kiedyś próbowałaś już rozkleić gdzieś po kilku z pośród setek moich twarzy, albo czekać na to co się zdarzy..
|