łzy zdawały się parzyć mnie w policzek. wiatr targał pojedyncze kosmyki włosów, które sprzeciwiły się i wydostały z ciasno związanego koka. wokół nie było nikogo, choć tak bardzo pragnęłam czyiś ramion. kłamstwa szeptanego mi wprost do ucha, które zapewniłoby mnie, że wszystko będzie dobrze. mimo, że temperatura wynosiła powyżej 25stopni, przeszywał mnie przerażający chłód. na ciele pojawiła się gęsia skórka, a w sercu przeraźliwy ból. krzyk uwięziony w zagubionej i poplątanej duszy. widziałam ciemne oczy i tak dobrze znane mi rysy twarzy. to był on. śmiał się. zabijał kawałeczek po kawałeczku. /happylove
|