Wśród pustych puszek po piwie, zużytych chusteczkach, nie dopalonych papierosów, gubię się miedzy snem, a rzeczywistością. Przy bitach Pezeta próbuję zasnąć i opanować lecące łzy po zziębniętych policzkach, do okna próbują dostać się komary i ćmy widzące lekko tlącą się w kącie lampkę. Zamykam oczy, wracam znowu do przeszłości. Oblana potem szukam ręką po łóżku Twojego ciała, dającego mi w nocy ciepło. Przypominam sobie, że już Cię nie ma, a puste miejsce zajmuje poduszka, do której kurczowo przytulam się. Dostrzegam na niebie księżyc, który oświetla mój cały pokój - jest zaśmiecony, zupełnie jak moje serce.
|