- To już nawet nie chodzi o odległość - powiedział ścierając wodę z jej policzków, sam nie wiedząc już, czy to łzy, czy krople deszczu. Przytulił ją mocniej. Ona pozostała sztywna w jego ramionach.
-A więc o co? - spytała siląc się na oschły ton.
- Nie mówię, że nie mógłbym Cię pokochać... Ale nie mógłbym teraz. Przepraszam. To wszystko stało się za szybko. - patrzył jej w oczy swoimi smutnymi oczami, aż coś w niej zaczęło topnieć. Złość ustępowała miejsca smutkowi. To było gorsze.
-Napisz do mnie, gdy podejmiesz jakąś decyzje - powiedziała i odwróciła się, chcąc odejść, ale on po raz kolejny złapał ją w talii i zatrzymał, unieruchamiając w swoich ramionach. I tak trwali przez kolejne minuty, w deszczu, nie wiedząc, co dalej będzie, czy będzie cokolwiek.
|