zazwyczaj lubię opowiadać o swoich snach lecz tym razem było inaczej. w sumie co się dziwić, sen nie był zbyt przyjemny. może nawet nie w tym problem, może chodzi mi raczej o to, że mnie trochę przeraził, nie, przeraził to chyba jednak nie to słowo, nie sen mnie przeraził. przeraziło mnie to jak na niego zareagowałam. a więc, wracałam sobie wieczorkiem do domu, jak to zwykle bywa ze słuchawkami w uszach i gdy wyszłam z za zakrętu, zobaczyłam, że ktoś stoi przed moją klatką. za bardzo się tym nie przejęłam, bo zazwyczaj klatka ta, to punkt zbiorowy chłopaków z dołu. szłam więc sobie z spacerkiem, a z biegiem czasu, im bliżej podchodziłam, tym bardziej znajoma wydawała mi się owa postać. jak to w snach, szłam chyba z 10 min ścieżką, którą zazwyczaj pokonuję w 2 min, ale powoli uświadamiałam sobie kim jest dana postać. chłopak w kapturze, co do którego wcześniej byłam pewna, że czeka na kumpli, przechodził nerwowo z nogi na nogę. / część 1
|