teraz stoję na dachu kolejnego wieżowca.
i wiesz co? wszystko się wokół zmienia,
nie mam już ochoty nawet na zimnego browca
i patrzę ja wiruje ta nasza matka Ziemia.
dziś nawet moja żona staje mi się obca,
w tym świecie, w którym wartości tracą kontury.
dziś tylko podtrzymuje się na łokciach,
bezsilny jak doświadczalny królik,
patrzę na dół i ludzie rozpływają się
na ulicy jak na kartce atrament.
a teraz ja wypijam z termometru rtęć
i spadam na dół, jakbym padał na ścianę.
mój świat pękł, huk łamanych szczęk,
z nosa leci krew, wyblakłe tęczówki,
a ty zachowujesz się jak jakiś sęp,
bo nie jesteś już ani trochę ludzki.
|