I żeby przyszedł do niej na lekcje, powiedział nauczycielowi, który właśnie prowadził zajęcia, że ma zajebiście ważną misję do załatwienia, będącą sprawą, życia lub śmierci. Nauczyciel stałby jak wmurowany, patrząc na niego jak na kosmitę. Podbiegłby do jej ławki i położył na Niej małą, zwiniętą karteczkę. Nie mógłby od tak sobie pójść, więc pocałowałby ją lekko. Wychodząc za drzwi, patrzyłby na nią, a na koniec krzyknąłby głośne 'Kocham Cię!'. Siedziałaby, do dzwonka, z uśmiechem na twarzy, wciąż ściskając w ręce liścik 'to do wieczora, kotek'.
|