z tego wszystkiego, nawet nie wiem jak to wyszło, że zaraz poszliśmy razem w stronę parkietu. -"ale ja nie umiem tańczyć"- wyszeptałam. "co Ty bredzisz, nie będzie źle". zaczęliśmy tańczyć, czułam się przy nim jak kopciuszek. przetańczyliśmy kilka dobrych piosenek, ciągle ze sobą rozmawiając i śmiejąc się. -"wiesz, świetnie tańczysz"- powiedział. -"proszę Cię, nie rozśmieszaj mnie. to Ty najlepiej tańczysz z tych wszystkich ludzi tutaj". i co ? tak po prostu, dzięki jego obecności ten cały beznadziejny wieczór zamienił się w najlepszy w moim życiu, bo to właśnie wtedy go poznałam ? tak, zaczęliśmy potem pisać, spotkaliśmy się znowu w tym samym miejscu tydzień później. normalna dziewczyna, która nie lubiła dyskotek, bo interesował ją tylko sport, nagle zmieniła się i zaczęła tańczyć, chodzić w sukienkach tylko i wyłącznie przez jego osobę ? przecież to nierealne, dlaczego? miłość? tak po prostu? od razu? nie. ale miał coś w sobie, coś co przyciągało ją do niego, coś takiego.../ Cz.3
|