Kiedyś wszystko było prostrze. Wstawałam o siódmej rano budzona zapachem świerzej kawy i aromatycznych racuszków. Kiedy schodziłam po schodach już na mnie czekał. Przytulał czule i wiedziałam, że przy nim nic nie może mi się stać. Co sobotę otwieraliśmy kolejne pudełko serduszkowych ciastek. Czasami sama łamałam te śmieszne kakaowe serduszko, czasami już były połamane bo tak już musiało być On zawsze brał dwie pasujące do siebie połówki i zjadał jednocześnie razem. Wtedy śmiałam się z niego, żę przesadza, że przecież nic złego nie może się stać. Dzisiaj budzi mnie ta sama melodia budzika o 7:05, miś z salonu wita mnie tym samym życzliwym uśmiechem bo wie, że go zaraz przytule. Co sobote jem te same seruszka, ale tym razem wszystkie staranie i ostrożnie zjadam żeby zadnego nie złamać. Odkładam te złamane połówki na stól i wpatruje się w nie z łzą w oku, bo teraz dała bym wszystko aby znów jadł ze mną te połamane połówki, których z każdym tygodniem przybywa jeszcze bardziej..
|