Zaczyna się niewinnie. Pierwsze spojrzenia - krótkie, prawie niezauważalne.. kolejne dłuższe, zazwyczaj kilku sekundowe, znacznie głębsze, przeszywające, dotykające serca. Uśmiech.. delikatny, spokojny, jednak z każdym dniem bardziej upragniony, potrzebny, jak powietrze. Dotyk, wspólne łączenie dłoni, dziwny ucisk podczas pierwszego kontaktu Jego skóry z moją. Kolejny dzień, tydzień, miesiąc to nowy etap przywiązywania się. Potem jest tylko gorzej, życie boli, bo brakuje Jego obecności. Powoli zanikają spojrzenia, które kiedyś były czymś nieodzownym, gaśnie uśmiech, bez którego wszystko widoczne jest jak przez mgłę, nie ma dotyku, a on przecież jest czymś podstawowym, zasadniczym, niezbędnym, czymś, dzięki czemu chciałam tu już zawsze być. / nieracjonalnie
|