Uwielbiam kiedy w moje ręce wpada coś czego absolutnie nie szukałam. Coś z przeszłości, co działa jak wehikuł czasu i przenosi mnie całą do jakiegoś momentu. Odrywam się od rzeczywistości i unoszę ponad nią. Jestem tylko ja i najbardziej bolesne wyrwanie z mojej podświadomości tego co było przykryte grubą warstwą codzienności. Wystarczy zdjęcie, piosenka, spisane przemyślenia, zapach, pogoda, smak, dotyk, dźwięk. Wszystko, co nieświadomie chłonęłam zmysłami i połączyłam z emocją. Taka mieszanka wybuchowa, która niestety jak sama nazwa wskazuje wybucha. W dowolnym miejscu i czasie. Na przykład smak dzieciństwa: surowe ciasto prosto z miski. Przenoszę się wtedy w czas beztroski i gotowania z Mamą świątecznych wypieków. Ale czasami w autobusie kiedy uderzy we mnie zapach perfum, które kiedyś wdychałam całą noc i wiem, że już nigdy więcej nie będę... Szukam wtedy winowajcy, namierzam ii.. oddycham tak, żeby poczuć to aż po koniuszki palców i przenieść się do czasu kiedy byłam szczęśliwa.
|