siedziałam na łóżku, zacisnęłam mocno wargi. Powtarzałam sobie, że będzie dobrze, że muszę być silna, że tak będzie lepiej...docierało do mnie wszystko to przed czym tak bardzo się broniłam, czego nie dopuszczałam do swoich myśli. Łzy spłynęły po mojej twarzy-nie powstrzymałam ich. Wierzyłam, że razem z nimi pozbywam się tego bólu. Nigdy nie płakałam o 10 rano. Kilka oddechów i znowu myśl przeszywająca mnie na wskroś, zadaje cios, od którego updam. I szukam tej siły by wstać, bo to poczatek dnia, nowego, mojego. Bałam się tylko, że może być jeszcze gorzej.
|