Wciąż szedł po swoje. Nie słyszał, że się śmieją.
Miał problem z ludźmi z miasta, z utraconą nadzieją.
Nie miał odwagi marzyć. Wybrał wysoki blok.
Zwątpienie nie opuszczało go niemal na krok.
Miał tego dość. W niebo skierował oczy.
Ona tam była i kazała mu skoczyć.
Zrobił ten krok. Już dawno chciał się zabić.
Tego nie da się naprawić...
|