|
biegnę przez ciemny las . wciąż pada ulewny, zimny deszcz . mimo szeroko otwartych oczu, nic nie potrafię dostrzec . widzę jedynie mrok i zarysy niemych postaci, które mijam bez słowa . wyciągam ręce i odbijając się od drzewa do drzewa, próbuję wpaść w Twoje ramiona . nie ma Cię za żadnym z zakrętów . gdzie jesteś ? wyciągnij mnie wreszcie z tej paranoi mojego istenienia . / spancz
|