W pewnej chwili po prostu usiadła na mokrej trawie na środku parku i bezradnie chowając twarz w dłoniach poczuła jak łzy spływają po jej policzkach. Nie była nawet w stanie odtworzyć w pamięci wydarzeń sprzed kilku chwil, w głowie tylko echem odbijało się kilka słów, które miały być końcem i początkiem jednocześnie. Końcem życia, które dzieliła razem z nim i początkiem świata, w którym tak naprawdę nie widziała żadnego sensu. Została sama, pośród tysięcy małych odłamków rozbitego serca, świadomości tego, że nic już nigdy nie będzie takie samo, jak było kiedy miała go obok i złudnej nadziei mówiącej szeptem, że może jednak się ułoży. W cichym płaczu próbowała odnaleźć choć najmniejsze cząstki wspomnień wierząc, że to one dadzą jej żyć. Chciała nadal mieć tą miłość, mieć pewność, że jego serce jest wypełnione tylko nią. I chyba pierwszy raz w życiu tak po prostu nie mogła mieć tego, co chciałaby mieć.
|