Jest tak cholernie daleko ode mnie, sama musi sobie radzić z tym wszystkim. Nie mogę jej objąć, ani powstrzymać jej płaczu. Ja jestem tutaj, także sam, bez niej. Każdego dnia tak bardzo za nią tęsknię, pragnąc jej obecności, aby po prostu była obok mnie. Brakuje mi jej słów, tych rozmów, w których opisywała każdy drobiazg. Gubię się w codzienności, bo nieustannie rozmyślam o niej. Leżąc w łóżku czuję pustkę, ale wiem, że ona nadal tam jest i czeka na mnie, że nie rezygnuje ze mnie. Nie mogę patrzeć, jak niewinnie wygląda śpiąc, ani zasypiać u jej boku, choć pragnę. Chciałbym móc stanąć przed nią i wyszeptać, że przez cały ten czas mi jej brakowało. Przytulić ją i poczuć w głębi serca to cholerne uczucie spełnienia, że właśnie swoje największe szczęście mam na wyciągnięcie ręki. Spojrzeć w jej oczy i dać do zrozumienia, że moje miejsce jest przy niej. Tak bardzo się boję, że nigdy nie dostanę tej szansy, bo skrzywdzę ją bardziej, niż krzywdziłem dotychczas..
|