żyję w jakimś cholernie wyimaginowanym świecie, w którym nie potrafię odnaleźć prawidłowego wejścia. stoję po środku pustego pomieszczenia, a otaczające mnie drzwi są zamknięte. tkwię tutaj już szmat czasu, a nadal nie potrafię dojść do jakiegokolwiek rozsądnego rozwiązania. brak mi klucza, który byłby podpowiedzią na wejście do nowego poziomu, tego w którym mogłabym żyć realniej, z mniejszą ilością bólu i większą chęcią do uśmiechu.
|