Zmusiłam się, żeby wstać rano do szkoły. Mimo tego, że nie miałam na to najmniejszej ochoty, ubrałam się, zjadłam coś na szybko i biegiem poleciałam do tego pieprzonego więzienia pełnego idiotów. Spóźniłam się na pierwszą lekcję. Jak na złość to była matma, której nienawidzę.. Weszłam do klasy i usiadłam na samym końcu z nadzieją, że będę mogła odespać przepłakaną noc. Siedząc tak, słyszałam tylko szepty znajomych: 'dlaczego ona ma takie sine oczy?' , 'ona chyba wgl nie spała w nocy, wygląda jak wrak człowieka' , 'ciekawe co jej się stało...' . Miałam ich wszystkich gdzieś. Chuj ich obchodzi moje życie, problemy.. Przecież to jest nieważne. Najważniejsze jest dbanie o własną dupe, a fakt, że ktoś inny może cierpieć nikogo już nie obchodzi. Poczułam się jak małpa w zoo, która służy jako zamknięta atrakcja, którą można co najwyżej skomentować i pójść dalej. | eveelin
|