Wiatr wiał jej prosto w twarz, odrzucał
włosy na boki, do tyłu, przyklejały się
do mokrych policzków. Wilgotnych od
przemyśleń, wilgotnych od decyzji
jedynej w swoim rodzaju. Szum
szalejących drzew, porywał je wiatr. Taniec zaufania i oddania. W tle
słyszała wyśpiewany tekst, wciąż te
same słowa. Kiedy pojawiły się w
powietrzu już wiedziała. Gotowa
unieść do góry ręce, pozwolić się
ponieść. Obawy już nie spływały po wyciągniętej ręce jakby miały
nieosiągalne ujście, niewyczerpane
pokłady. Pochyliła się nad czarną taflą
jeziora, bezbronna, zupełnie
świadoma. Oddając coś,
sprzedajesz ,zabierasz coś. Gotowa na to co przyniesie nurt wody. Co
przynosi woda. Co popadnie, co
będzie dane. Nie ma możliwości
wyboru. Przypadek, nigdy upadek.
|