CZ 2 że tak będzie dla Niego lepiej i nie mogę patrzeć na siebie, że nie powinnam myśleć o sobie, o tym jak bardzo się do Niego przywiązałam, jak bardzo go przez te wszystkie lata pokochałam, wiedziałam że tym mu ulże w tym wszystkim, i byłam święcie przekonana o tym do czasu wizyty u weterynarza, tej Jego ostatniej tam wizyty. Niby zwykłe dwa zastrzyki, narkoza i ten ostateczny, widok gorszy niż po Jego wypadku, ten wzrok który wywoływał łzy, te szczekanie i piszczenie, a pózniej wymioty, przewracanie się, nie spodziewałam się czegoś takiego. Bałam się, ale nie sądziłam, że aż tak będzie ten widok bolał, chociaż gorsze od tego było to jak jechałam z Nim, z Jego ciałem na rękach, takim bezwładnym, martwym. Był tylko niby zwykłym psem, kundlem, ale Go kochałam, bardzo mocno Go kochałam i kocham dalej. Męcze się z myślą, że ten wzrok, wtedy wołał "ja chcę żyć!" . To była moja decyzja, szkoda że tak trudno mi się z nią pogodzić .
|