|
zaciągam się Twoim słodkim zapachem wtulając się w Twoje ramiona, a wtedy zaczyna na nowo żyć moja dusza poraniona. serce zaczyna bić równo z Twoim niespokojnym oddechem, z myślą, że zaraz odejdziesz wpajam się w Twoje usta pośpiechem. nagle pomału odsuwasz się od mojego ciała, i miażdżysz zniszczone serce , które miałaś. robisz z niego tarcze na rzutki, i tylko słychać błagalny krzyk cichutki, który prosi o powrót zjednoczenia serc, ale Ciebie to bawi, bawią Cię moje łzy więc z pulsującym bólem w żyłach odchodzę, a między nami wieje mrozem, idę po wspomnień drodze, czując, ból w każdym skrawku ciała, a przecież szczęście dać mi miałaś. umarłem, dzięki kobiecie, i nie jestem w komplecie, a wy się ze mną napijecie, bo sami umarliście albo umrzecie, przez ból związany z uczuciami, a nicość całymi dniami ogarnie całe ciało, bo przecież inaczej być miało.
|