Zwinięty jak embrion głodny czekał w pustym domu,
chciał to powiedzieć komu ale zwierzał się ścianą z betonu,
nie ma kto mu pomóc ciągle pytał czemu on,
prosił boga jeśli tam jest by dał mu zwykły dom.
Nagle są po trzech dniach klucze w zamku,
zrywa się jak pies witając pana o poranku,
w progu dłoń na karku ojciec nie wita go czule,
matka ledwo idąc nie dostrzega go w ogóle.
Pomyśl co on czuje ten mały szczupły chłopak,
nie smak czekolady milion łez w jego oczach,
brak miłośći, brak szczęśćia, brak sensu,
dla niego zaszło śłońce, świat zatrzymał się w miejscu.
|