Moja przyjaciółka narzekała, że nie zauważałam jej smutku. Ale nie pomyślała, że może to przez to, że już sama nie dawałam rady. Z życiem. Pomyślała, że mam ją w dupie, że nic mnie to nie interesuje, że moje problemy są ważniejsze. Ale nigdy nie zastanowiła się nad tym, że tak naprawdę to zawsze tylko ja jej słuchałam, pomagałam, przynajmniej się starałam. Ona tylko czasami spytała, co u mnie. I to było najgorsze. Przecież chciałam mieć kogoś, komu mogę powiedzieć wszystko. Ale teraz boję się, co oni sobie pomyślą. Że będą mówić, że w potrzebie przyszłam. Nie. Wolę zostać sama i choćbym miała się zajebać, to nie będę prosić o litość. Nie ich. Chociaż bardzo brakuje mi dawnych czasów, kiedy wszystko było łatwiejsze i miałam komu powiedzieć wszystko. Ale przecież tak na dobrą sprawę, to wtedy nie miałam tyle problemów. A teraz już nawet nikt nie chce tego słuchać. Więc nie będę o tym mówić. Przykro mi. / sickoftheworld
|