poważnie zastanawiam się nad sensem życia. czy to skończyć i dać sobie spokój, czy jednak męczyć się przez te 3 lata w nadziei, że jednak będzie lepiej. tylko, że wiem, że nie będzie. taka egzystencja nie ma sensu. kiedy nie ma wsparcia w nikim, a we własnym dom czuję się tak niechcianym, że nie ma nic, co to uspokoi. kiedy ona zabrała go i nie mam już żadnych nadziei na bycie z nim. kiedy nie ma co już poprawić mi humoru, a każdy myśli, że jestem zgorzkniałą i niezadowoloną pesymistką. kiedy nikt nie chce mnie słuchać, każdy myśli, że to tylko przejściowe kłopoty, to co zawsze. nikt nie zauważa, że ja już nie mam na nic siły, ochoty, że nie widzę sensu w życiu. Że mam jebane myśli samobójcze. i widząc moje rysunki, myślą, że to żart, bo ja się głupio śmieje. ale przecież ja się zawsze tak śmieję i udaję, że nie jest jeszcze tak źle. / sickoftheworld
|