Nigdy nie byłam samotna. Siedziałam w pokoju - myślałam o samobójstwie. Byłam w dołku. Czułam się fatalnie - gorzej niż kiedykolwiek - ale nigdy nie czułam, że inna osoba mogłaby wejść i wyleczyć to, co mnie gryzie. Albo że ileś tam osób mogłoby to zrobić. Innymi słowy, samotność nigdy nie była moim zmartwieniem, bo zawsze tak bardzo pragnęłam odosobnienia. Za to na przyjęciu albo na stadionie pełnym wiwatujących ludzi, tam mogłabym czuć się samotna. Najsilniejsi są najbardziej samotni. Znasz typowe reakcje tłumu: "Hej, jest piątkowy wieczór, co chcesz robić? Siedzieć tak tutaj?" No cóż, tak. Bo tam na zewnątrz nic nie ma. To głupota. Głupole spotykają się z głupolami. Niech się ogłupiają sami. Żal mi milionów. Lubię własne towarzystwo. Jestem najlepszą rozrywką jaką mam.
|